Można go lubić bądź nie , ale Kazimierz Badura zasługuje na to , by o nim napisać. Jest on bowiem kimś więcej niż wykolejonym gościem mieszkającym na złomowisku.
Badura, to ktoś w rodzaju alternatywnego”ja”, przypomina stale, że życie bywa okrutne , a fortuna kołem się toczy. W jego oczach jak w lustrze odbija się oblicze polskiego społeczeństwa. Na dodatek Badura reprezentuje sobą dosyć wysoki poziom moralny, społeczny i intelektualny. Jego wielce życiowe pogaduchy z Ferdynandem mają posmak filozoficznych dyskusji , a charakter bądź co bądź bardzo honorowy sprawia ,że niejeden z telewidzów czuje do niego ( tak jak ja na przykład ) wielka sympatię.
Badura jest zawsze tam , gdzie być powinien , jego pociąg do wina owocowego rozczula , a umiejętność radzenia sobie w nawet najtrudniejszej sytuacji imponuje.
Jego obecność w serialu nie wprowadza może wielu sytuacji komediowych, jednak jest potrzebna z racji głębszego przekazu jaki ta postać ze sobą niesie. Przekaz typu: Pamiętaj, że bezdomny też ma serce , ma rozum , uczucia , myśli, że podobny jest Tobie , podobny mnie….tyle ,że życie obeszło się z nim gorzej…
Badura pokazuje to inne, lepsze, uczciwsze oblicze polskiej żulerki. Często gotów jest podzielić się z Ferdkiem tym co ma , co wygrzebał na wysypisku albo osiedlowym śmietniku. Jak biblijna wdowa oddająca ostatni grosz- wdowi grosz, grosz bezdomnego. Podczas , gdy wielu bogatszych od niego nie jest tak skłonnych do dzielenia się z innymi.
Pan Kazimierz zmusza do refleksji, gdyż biedniejszy nie oznacza gorszy. Biedniejszy bardzo często jest bardziej ludzki od możnych tego świata….
Badura jest potrzebny, zmusza każdego z nas do spojrzenia w lustro , zmiany świata przez zmianę własnych zachowań.
Mobilizuje by wstać i zrobić coś dobrego dla innych! Wstańmy więc…