Wyczerpująca opinia Pabfera na temat twórczości dwóch reżyserów ŚWK:
“Świat według Kiepskich” jest ciekawy pod wieloma względami, lecz mnie najbardziej zastanawia jego zmienność. Trwa on już 17 lat i przez ten czas zaszły w nim poważne przemiany. Muszę o nich napisać, gdyż właśnie na tym będzie bazowała moja dalsza ocena. Oto kilka najważniejszych zmian:
*sezony 4/5 – spowolnienie akcji, oparcie akcji o 3 sąsiadów
*sezon 6 – zmiany w scenografii, charakteryzacji i klimacie
*sezony 9/10- kolejne spowolnienie akcji, pojawienie się motywów filozoficznych, wprowadzenie bohaterów drugoplanowych i skupienie na nich dużej uwagi – ta uwaga jest ważna, bo wcześniej byli inni bohaterowie drugoplanowi, ale odgrywali mniejszą rolę
*sezon 13 – zmiana klimatu odcinków, jeszcze więcej filozofii, jeszcze więcej postaci drugoplanowych, powrót Waldusia, wprowadzenie Jolasi
*sezon 22 (i najprawdopodobniej dalsze) – odejście z serialu Waldusia, Jolaśki i Edzia Listonosza, dołączenie kolegów Badury – Stanisława Kolędy i Tadeusza Bociana. Zmiany w obsadzie okazały się mieć ogromne przełożenie na zmianę w klimacie odcinków. Ten sezon przypominał sezony 4-7. Tematy odcinków znów były lekkie i łatwe.
Na podstawie powyższego schematu widać więc, że odcinki 1, 200, 300, 400 i 480 wydają się należeć do zupełnie innych seriali. Jedynym spoiwem jest miejsce akcji i bohaterowie (choć też nie wszyscy). Może się więc zdarzyć taka sytuacja, w której fan serialu lubi tylko kilka lub nawet jeden jego “okres tematyczny”.
Ja najbardziej lubię okres Okiła Khamidova, czyli sezony 1-7, które według mojego schematu dzielą się na 2 “okresy tematyczne”: sezony 1-4 – dużo absurdalnego humoru i szybka akcja oraz sezony 4-7 – odcinki traktujące o zwykłym, szarym życiu, akcja coraz wolniejsza. Nie widzę między nimi różnicy pod względem jakości. Nie podobają mi się natomiast liczne zmiany wprowadzone przez następnego reżysera – Patricka Yokę w sezonach 8-22. “Liczne” nie oznacza jednak “wszystkie”.
Tyle tytułem wstępu, teraz czas na konfrontację. Uważam, że Okił jest lepszym reżyserem niż Yoka, gdyż denerwują mnie greenboxy, Jolaśka, zgorzknienie Ferdka (które rozpoczął Khamidov, ale utrzymał je w odpowiednim stopniu i odpowiedniej dawce w przeciwieństwie do następcy) oraz zmiana charakteru Boczka. To nie oznacza jednak, że całokształt Okiła jest idealny, a całokształt Yoki zły. “Na świecie nic nie jest do końca czarne ani białe, tylko szare jak ta mysz” – jak powiedziała Halinka w odcinku Yoki Myszy i ludzie. Odcinki Ferdydurke, Samotność w sieci czy Wyjadacz bawią mnie o wiele bardziej niż Umcia umcia, Salomon Baba czy Nie bój żaby. Nie ma ludzi idealnych, więc Okił nie bawi mnie za każdym razem – ma wiele nieudanych odcinków. A jednak klimat stworzony za czasów Okiła ma w sobie “to coś”, co sprawia, że jego nieudane odcinki są mniejszymi katastrofami niż nieudane epizody Yoki. Dlaczego? Z góry trzeba zastrzec, że nie wszystko jest winą drugiego reżysera. Np. mało Edzia to wynik chorób pana Smolenia, brak Babki to wynik śmierci Krystyny Feldman, a ogólny spadek poziomu to w pierwszej kolejności wynik faktu, że nie da się mieć 481 dobrych pomysłów, nawet przy zmianach w ekipie. To właśnie te trzy czynniki zawiniły najbardziej. Choć rzadkość występów Edzia ma też swoją zaletę – to jedyny bohater, którego charakter nie uległ zmianie. Na te czynniki Yoka mnie miał żadnego wpływu, spadek poziomu jest więc zjawiskiem naturalnym i w pełni zrozumiałym – nawet świetność Rzymu nie trwała wiecznie.
Mimo to mam do Yoki trochę żalu i uważam, że moje pretensje są w pełni uzasadnione. Scenarzysta i reżyser zabrał “Kiepskim” typ humoru, który lubię i zastąpił go innym, swoim. Pojawia się tam mnóstwo erotyki z Jolaśką i Prezesem na czele. Komputerowe tło kiedyś raziło w oczy, dziś natomiast nie ma sobie nic do zarzucenia, ale i tak mnie denerwuje ze względu na pamięć o złych początkach i świadomości, że dana scena mogłaby się równie dobrze rozgrywać w kamienicy, po co więc ją sztucznie i na siłę przenosić gdzieś indziej? Poza tym greenbox zazwyczaj oznacza pojawienie się bohaterów drugoplanowych lub epizodycznych – to logiczne, że gdy wychodzimy z kamienicy, spotykamy nie tylko sąsiadów. Bohaterowie ci są za czasów Yoki bardzo źle skonstruowani. Nie bawią ani zachowaniem, ani kwestiami, ani nawet nazwiskiem. Jedyne za co można je często pochwalić, to ciekawa interpretacja postaci przez aktora. To częściowo zasługa Yoki – wybrał akurat takich aktorów. Jednak przede wszystkim docenić należy docenić Dracza i Pysia, a reżyser schodzi tu na dalszy plan. Bohaterowie epizodyczni nie są jednak tacy źli w stosunku do drugoplanowych. Na jednych jesteśmy skazani przez kilka minut, a na drugich przez kilka sezonów. Malinowska, Kozłowscy i Kopciński bardzo mnie denerwują swoją sztucznością. Być może jest ona osiągana specjalnie, czyli zgodnie z zamysłem twórców, ale nie obchodzi mi o to. Są oni jednak niczym wobec Jolaśki – pełnej erotyki, wulgarności i wszystkiego innego poza humorem. Jej największą wadę stanowi zepsucie postaci Waldusia, zmiana jego charakteru. Bardzo często wygłaszam tego typu poglądy i jestem wtedy uznawany za bezwzględnego krytyka Yoki. Trochę mnie to drażni, gdyż takie stwierdzenie stanowi pewne uogólnienie. Śmieszy mnie mniej więcej co drugi odcinek z sezonów 8-12. na sezony 13-21 trudno mi patrzeć ze względu na Jolaśkę, ale raz na jakiś czas tez mnie coś rozbawi (Kontener, Myszy i Ludzie, Uczeń Czarnoksiężnika, Człowiek, który wzuł laczki i wiele innych…)
Nie lubię tej postaci, dlatego chętnie oglądam odcinki, w których albo jest krytykowana albo dzieje jej się krzywda jsk np. w odcinku Pokuć czy Szpital przemienienia. To jednak też nie oznacza, że nie lubię jej w 100% – w Samotności w sieci wypadła rewelacyjnie. Była nawet najzabawniejszą bohaterką tego epizodu. Poza Jolaśką nie lubię też ideologii ukrytej w wielu odcinkach – licznego lewactwa i od czasu do czasu filozofii Freuda. To też nie wina Yoki. Po pierwsze primo Polsat płaci za taką tematykę, a po drugie społeczeństwo z dnia na dzień coraz bardziej wariuje. “Kiepscy” mają to parodiować. Odcinki za czasów normalnego społeczeństwa są więc normalne, a za naszych czasów szalone. Czasem nawet chore. To też nie wina Yoki. Na to nawet Polsat nie ma wpływu. Nie zmienia to jednak faktu, że za Okiła było inaczej. Yoka niepotrzebnie zmieniał ten okiłowski porządek. Wolę nudzić się przy odcinku o trio sąsiadów niż o Jolaśce. Bo nuda jest na pewnym etapie nieunikniona, ale chodzi też o jakość tej nudy – nudę też się da stopniować! Na koniec mocno pochwalę Yokę za rewolucję w 22. sezonie. Powrócił on do formuły sezonów 4-7 dodając trochę swoich elementów. Bardzo mi się to spodobało. Pod względem jakości traktuję ten sezon na równi z początkami reżysera, a jego początki krytykowałem o wiele mniej niż sezony z Jolaśką, bo ich typ humoru jeszcze przypominał trochę humor Okiła. Oby tak dalej! Życzę powodzenia!
Podsumowując – sezony 1-7 i 13-21 reprezentują zupełnie inny typ humoru. (8-12 i 21 są gdzieś pomiędzy, bardzo mi trudno je gdzieś zaklasyfikować.) Jeśli oceniam całokształt, to zawsze wybiorę Okiła, ale gdy wchodzimy w szczegóły, potrafię skrytykować jego pojedyncze odcinki, zdarza mi się też pochwalić Yokę. Ktoś może powiedzieć, że nie jestem przez to prawdziwym fanem serialu. Nie zależy mi na tym mianie. Bardziej jestem dumny z tego, że nie oglądam bezmyślnie wszystkiego jak leci. Szanuję fanów Okiła i fanów Yoki, ale fani wszystkiego mnie dziwią w negatywnym tego słowa znaczeniu. Na koniec dodam, że krytykuję Yokę za umiejętności, nie za kolor skóry. Zawsze myślałem, że to oczywiste. Okazuje się, że nie, więc piszę.”